Archives

Categories

James Bond na Jamajce

Nie czas umierać, czyli 25. film o najsłynniejszym szpiegu z licencją na zabijanie Jamesie Bondzie, miał mieć swoją premierę 20 listopada 2020 roku. Fani serii przygód agenta 007 zacierali ręce, myśląc, że już wkrótce będą mogli zasiąść w kinowym fotelu i odpłynąć w świat szpiegowskich intryg, szybkich samochodów, pięknych kobiet i tajemniczych mężczyzn. Niestety koronawirus pokrzyżował te plany, a premiera filmu została przełożona – w Polsce odbędzie się w październiku 2021 roku.

Jeśli zaliczasz się do grupy osób oczekujących z niecierpliwością na nowego Bonda, to mam dla Ciebie coś na osłodę… wpis o agencie Jej Królewskiej Mości 🙂

No dobrze, ale co, tak właściwie, Bond ma wspólnego z treściami, które poruszam na moim blogu? Otóż dosyć sporo. Po pierwsze, Nie czas umierać to już trzeci film, w którym między innymi Jamajka stała się scenerią dla wyczynów tego najsłynniejszego szpiega literatury i filmu. Po drugie, i najważniejsze, fikcyjna postać Jamesa Bonda została stworzona przez Iana Fleminga właśnie na tej karaibskiej wyspie. Ale od początku…

Jamajka tutaj wszystko się zaczęło

Autorem kultowych już powieści szpiegowskich o Jamesie Bondzie był Ian Fleming – brytyjski dziennikarz Agencji Reutera, który podczas II wojny światowej został pracownikiem wywiadu marynarki wojennej Wielkiej Brytanii. Niewątpliwie właśnie te dwa zawody miały wpływ na kształt jego późniejszego dzieła. Jako dziennikarz zdobył lekkość w sztuce pisarskiej, a praca w wywiadzie była źródłem inspiracji dla fabuły.

Zanim Fleming rozpoczął pracę nad cyklem powieści, które dały mu ogólnoświatową sławę, wyjechał na konferencję zorganizowaną na Jamajce. Zatrzymał się wówczas na kilka dni w posiadłości swojego przyjaciela położnej w Górach Błękitnych. To wtedy, zauroczony wyspą, podjął decyzję, że po zakończeniu wojny zamieszka na Jamajce. Nie dziwię mu się – gdybym tylko miała okazję – zrobiłabym to samo 😀

Przed powrotem na Stary Kontynent Ian Fleming powiedział do swojego przyjaciela:

„Wiesz co, Ivarze. Podjąłem świetną decyzję. Kiedy już wygramy tę przeklętą wojnę, to zamieszkam na Jamajce. Będę po prostu żyć na Jamajce – korzystać z życia, pływać w morzu i pisać książki”.

tłumaczenie własne, źródło: ianfleming.com

Jak postanowił, tak też zrobił. Trzy lata później kupił ziemię w miejscowości Oracabessa położonej 10 km od znanej turystycznej miejscowości Ocho Rios. Swój nowy dom nazwał Goldeneye. Nazwa posiadłości wzięła się najpewniej od jednej z operacji brytyjskiego wywiadu skierowanej przeciwko Niemcom na Gibraltarze – Goldeneye, w której Fleming brał udział.

Kolejne punkty z planu Fleminga doczekały się realizacji: przeprowadzka, kupno ziemi i budowa domu. Nadszedł czas na pisanie książek… I to właśnie niedaleko Ocho Rios w 1953 roku wyłonił się spod pióra Fleminga najsłynniejszy agent świata. Casino Royal to pierwsza książka opisująca perypetie szpiega z licencją na zabijanie. Inspiracją do jej napisania było dla autora, jak już wiemy, samo życie. Ale skąd się wzięło imię i nazwisko bohatera? Otóż jednym z wyspiarskich hobby Fleminga była obserwacja ptaków. Jako zapalony ornitolog amator korzystał z głośniej książki Field Guide of Birds of the West Indies, napisanej przez amerykańskiego eksperta w tej dziedzinie. Autor dzieła nazywał się James Bond. Flemingowi tak spodobała się kombinacja imienia i nazwiska, że postanowił ją wykorzystać.

Wracając do samej posiadłości Goldeneye – to miejsce o niezwykłej historii. To tutaj narodził się najsłynniejszy szpieg świata literatury i filmu i to właśnie tu powstawały kolejne części powieści. Po śmierci pisarza jednym z właścicieli domu został najpopularniejszy jamajski artysta reggae – Bob Marley. Obecnie Goldeneye należy do Chrisa Blackwella, producenta muzycznego, założyciela wytwórni Island Records (w której katalogu znajdują się albumy takich artystów jak: Bob Marley, Amy Winehouse, The Weekend). Były dom Fleminga stał się częścią dużego luksusowego kompleksu hotelowego, w którym ceny za noc zaczynają się od 480 dolarów.

Piękne krajobrazy – idealne miejsce dla filmowców

Jamajka stała się też scenerią dla najbardziej znanych filmów bondowskich. Pierwszy, który trafił na srebrny ekran, to Doktor No z 1962 roku. W rolę Jamesa Bonda wcielił się Sean Connery. Agent 007 zostaje wysłany na Jamajkę, gdzie będzie musiał stawić czoło bezwzględnemu Doktorowi No, planującemu zniszczenie programu kosmicznego Stanów Zjednoczonych. To, co pociąga w filmie, to przepiękne plenery. 

Film kręcono w kilku ciekawych miejscach na wyspie. Te najbardziej znane to plaża Laughing Waters, zwana również plażą Jamesa Bonda, oraz najsłynniejsze jamajskie wodospady – Dunn’s River Falls. Na szczególną uwagę zasługuje również muzyka. Rytmy calypso czy ska podnoszą walory artystyczne filmu. Na soundtrack składają się między innymi utwory Bayrona Lee oraz Dragoniaires – znanego jamajskiego bandu grającego socę, calypso oraz ska. Jeśli jesteś fanem Jamajki albo po prostu karaibskie klimaty są Ci bliskie, to polecam obejrzeć Doktora No.

Jump Up Byron Lee and the Dragonaires – jedna z piosenek z soundtracku do filmu Doktor No.

Kolejny film, który częściowo został nakręcony na Jamajce, to Żyj i pozwól umrzeć, gdzie w rolę Bonda wcielił się Roger Moore. Kochankę przystojnego szpiega zagrała Jane Seymour, która sławę zdobyła lata później dzięki serialowi Doktor Quinn 😀 W tej ekranizacji powieści Fleminga Jamajka przeobraża się w fikcyjne państwo na Karaibach o nazwie San Monique. Film wprowadza nas w klimat magii, tarota i religii Voodoo, które stają się tłem dla występków bezwzględnego handlarza narkotyków Mr Biga. 

Żyj i pozwól umrzeć kręcono w kilku miejscach na Jamajce między innymi w Montego Bay, a dokładniej w hotelu Half Moon. Innym ciekawym plenerem dla filmu okazała się farma krokodyli, założona przez Rossa Kanangę, niedaleko miejscowości Falmouth. Obecnie to miejsce jest znane pod nazwą Jamaica Swamp Safari Village. Członkowie ekipy realizatorskiej, szukając terenów idealnych do zdjęć, natrafili na to miejsce przez przypadek. Zaintrygowała ich tabliczka z napisem: „Intruzi zostaną zjedzeni” („Trespassers will be eaten”). Krokodyle i właściciel farmy, Ross Kananga, musieli pojawić się w filmie. Na farmie powstała jedna z najsłynniejszych scen, kiedy to Bond ucieka z opresji, przeskakując po grzbietach krokodyli. Kaskaderska scena została zagrana przez samego Kanangę. Prób sfilmowania niebezpiecznego wyczynu było kilka i za każdym razem mroziły one krew w żyłach ekipie realizatorskiej.

Po wielu latach Jamajka znów zagości na ekranach kin dzięki Jamesowi Bondowi. Osobiście nie jestem wielką fanką tej filmowej serii. Jakoś nigdy nie przekonywało mnie tego typu kino, ale jakby na to nie patrzeć, trzeba przyznać, że Bond to niekwestionowane dzieło współczesnej popkultury. Nie znam nikogo, kto nie widziałby choć jednej części przygód agenta 007. Sama obejrzałam kilka ekranizacji – ale jakoś zawsze bez większych zachwytów. Na potrzeby artykułu wróciłam nawet do tych bondowskich odcinków, gdzie pojawiła się Jamajka. Na Nie czas umierać na pewno się wybiorę, ale nie dlatego, że lubię Bonda – tylko dlatego, że lubię Jamajkę 😀 W moim wypadku właśnie ona zrobiła całą marketingową robotę 🙂 A Ty wybierzesz się do kina?

Leave a Reply